Wywiad przeprowadzili:
Filip Pilarski
Kacper Fijałkowski
Pani Maria opisuję swoją drogę do Gdańska, przedstawia historię swojego brata, który walczył o język polski w Wilnie. Opowiada, jak próbowano wynarodowić młodych ludzi. Interesująco przedstawia czasy, w których Litwini „przyprowadzili swoich”, jak to określa. Dzieli się także, niezwykle interesującą biografią męża. Wywiad pełen jest, wręcz namalowanych słowem, obrazów przytaczających wygląd Wilna, jego uliczek i budynków, jak „nie z tego świata”.
Fragmenty wywiadu:
"Pojechałam do Poznania, na Wildę do szkoły inżynierskiej. Tam byłam rok, ponieważ ta szkoła inżynierska miała tylko kilka pokoi dla chłopców, nam dali w tym samym rzędzie 3 pokoiki, tylko 3 byłyśmy, to sekretarki miały pokoje i my studentki. I pierwszy rok, to wszystko uchodziło jakoś, a drugi rok, to powiedzieli, że to niemoralne, żeby na tym samym korytarzu mieszkały dziewczyny i chłopcy, no więc trzeba było szukać lokum. Ponieważ ja od taty mogłam dostać 300zł, a pokój kosztował 700zł, no to wróciłam do domu, do Torunia. I tutaj tak, w Toruniu Elaner zakładali, będzie praca dla chemików, będzie praca dobra…no to na chemię, czego żałuję…, no to na chemię, no wszystkich nie umieszczą tam, także skończyłam chemię i żeby śmieszniej było, to w dyplomie mam magister filozofii z zakresu chemii…no, bo wszystkie ścisłe nauki, to są nauki filozoficzne: matematyka, fizyka, chemia, więc jestem magister filozofii z zakresu chemii"
"Młodzi ludzie zabrali się za to, żeby nie pozwolić tego języka litewskiego wprowadzić w szkole dla dzieci. Zorganizowali strajk. Pozamykali szkoły, pikiety wystawili…no, więc nie chodziliśmy do szkół, ale wywalczyli to, że język litewski był, ale jako język, nie jako podstawa, jako obcy język, który uczyli się… Z tego tytułu, masa ludzi młodych, oczywiście podpadła władzom…przecież to niesubordynacja i dlatego m.in. mój brat dostał się do więzienia, no bo był po maturze, był przygotowany na wyjazd, na studia, a tutaj tak się stało…a ponieważ brali udział…no, bo starsza młodzież to organizowała, przecież maluchy nie…my tam, te dziewczyny, bo ja w żeńskim gimnazjum byłam…nie zorganizujemy…także znalazł się w więzieniu na Łukiszkach, znane więzienie"
"byliśmy łącznikami, co tu dużo mówić, między Zatroczem, a ludźmi z Trok, no więc do nas przyjeżdżali, jako koledzy, kajakiem coś… no ale wiadomo dlaczego przyjeżdżali, brat był w to zamieszany już…i tak pamiętam, jak taki Gienek, był …przyszedł do nas i tam jeszcze …tej nocy kiedy te strzały zaczęły się i ta pani Polakowa przyszła, bo to gospodyni tego domu, i mówi: Ja Pana skądś znam …on przyjeżdżał do nas jak nie było tego napadu…on mówi: lepiej niech Pani nie pamięta, lepiej niech Pani idzie do siebie…bo tam był drugi dom…niech Pani idzie do siebie, lepiej niech Pani nas nie pamięta. Co się okazało rano, że partyzantka przyszła, otworzyła więzienie, otworzyła wszystkie sklepy, tego typu jak nasze Biedronki …na wóz, na wóz…no przecież zima, trzeba jeść, w lesie są nie…no trzeba było to jedzenie zdobywać, także była noc wolności. Ale musieliśmy potem spływać, wiadomo, że to groziło aresztowaniem…i jeszcze ci młodzi ludzie – partyzanci, mówili, co użyje się broni, zastrzeli się 2 Niemców, a co z wami, co z resztą, no przecież was wykończą… a byli okrutni Niemcy, ja pamiętam jak ten co się zajmował tymi obowiązkowymi dostawami, było tak, że ci chłopi nie mogli dać nic, a może nie mieli, może nie chcieli…palili te gospodarstwa."
"W Wilnie, tam chodziło się tak, jak po innym świecie, zauroczony człowiek był, tutaj… idzie się przez podwóreczka, wychodzisz na ulicę Skopówkę, stara, stara ulica…tam sklep taki, idziesz dalej Bernardyński zaułek, tu mieszkał Mickiewicz wtedy i wtedy pisał, to i tamto…dalej idzie się, kościół śś Jana, przechodzisz na ulicę Wielką, na drugą stronę i tam wchodzisz w podwórko, popiersie Słowackiego…tu mieszkał Słowacki, a jeszcze zanim doszło się do tej ulicy, to jeszcze trzeba było przejść przez podwórka, tam biblioteka uniwersytecka była.. Tam się chodziło, nie tak jak na tym świecie …same wspomnienia, ale to dla romantyków, bo może dla zwykłego pospólstwa, to co tam, nie rozczulali się, ale mówią, że piękny kościół Bernardynów i Św. Anny, że nawet Napoleon powiedział, że chętnie przeniósłby ten gotyk przepiękny, przeniósłby ten kościół do Paryża, no tam, ja miałam Pierwszą Komunię i tu był kościół Bernardynów i on był połączony z kościołem Św. Anny. Dla jednych to były pamiątki, a dla drugich, nic nie znaczące."
"Przyszedł czas, że wszystko wyjeżdża do lasu, jak przewieźć broń…to pożyczyłyśmy, czy tam one miały, adapter, czy patefon, jak to się nazywa…no i kajak, pod spód, broń, na wierzchu ten grający, no i niby na wycieczkę dziewczyny jadą, rozkrzyczane, wesołe, podśpiewujące, zawiozłyśmy broń do lasu brzozowego…to wam się wydaje, że to wszystko nie prawda, nie? Ale ja przez to wszystko przeszłam…"
"Potem on znalazł się w Kałudze też, niestety…18 miesięcy odbębnili tą Kaługę…potem, te dziewczyny miejscowe, z Trok, do niego pisały, czy coś … ja nie pisałam, bo ja nie byłam w Trokach, potem byłam w Wilnie…i tylko przypadkowo, tu na Grunwaldzkiej, gdzie teraz Chińczycy mają restaurację…jedzie na rowerze: Cześć, cześć, …po latach spotkaliśmy się na ulicy."
Przeczytaj całość: